sobota, 6 lipca 2013

2. Więc tak pogrywasz?

   Obudziłam się o poranku. Słońce świeciło niemiłosiernie, więc zapowiadał się cudny dzień, w sam raz na wesele w ogrodzie. Wstałam pełna energii i skocznym krokiem podeszłam do stolika nocnego a z mojego gardła wydobyło się głośne warknięcie. Przypomniało mi się, że nie mam już okularów. Podeszłam do szafy by wyciągnąć z niej swoją żółtą kreację na dzisiejsze południe i czarno-różową na wesele, rozłożyłam je na łóżku po czym weszłam do łazienki zabierając ze sobą czyste ubrania. Znowu westchnęłam na swój wygląd i zaczęłam wykonywać poranne czynności. Po niecałych 15 minutach ubrana zeszłam do salonu, gdzie zobaczyłam karteczkę.


Kochani, pojechałem do Max'a się przygotować. Widzenie panny młodej przed ślubem ponoć przynosi pecha więc wole nie ryzykować. Spotkamy się w kościele. ~ Alex


Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam szykować coś do jedzenia, a że jestem w tym cienka zaczęłam się brać tylko za jajecznice. Reszta to robota Diany.
Kiedy skończyłam robić jajecznicę do kuchni jak na zawołanie przyszła mama z Dianą. Uśmiechnęłam się złośliwie do przyszłej siostry i skinęłam w stronę chlebaka. Wiedząc o co mi chodzi cicho jęknęła i podreptała do lodówki, a ja w tym czasie nałożyłam mamie jajecznicy.
- I jak tam przed wielkim wydarzeniem? - spytałam z uśmiechem.
- Na pewno lepiej niż za pierwszym razem - westchnęła, ale zaraz po tym na jej twarz wkradł się uśmiech. - Ładnie wyglądasz - podparła się na łokciu i zaczęła mnie badać wzrokiem.
- Mamo, błagam... Myślałam że aż tak nie widać i że nie zauważyłaś...
- Jak mogę nie zauważyć takiej zmiany u własnego dziecka?!
- Nie wiem, ale troszkę mnie to krępuje...
- Ohh przestań. Ahhh... trzeba jeszcze donieść cztery krzesła z piwnicy,
- Po co aż cztery? - spytała Diana, która właśnie szła z chlebem.
- Zapomniałam policzyć Pattie i dzieci. - kobieta uśmiechnęła się a świat w okół mnie się zatrzymał. Justin na weselu mojej matki?! Ja i Justin oddaleni od siebie o kilka metrów na weselu mojej matki?!  To nie może mieć happy endu... Nienawidzimy się odkąd się tu przeprowadziłam i szczerze mówiąc cieszy mnie to.
- Margaret!! - moje rozmyślenia przerwała Diana machając ręką przed moimi oczami.
- Tak?
- Odpłynęłaś...
- Przepraszam. Mamo, ale dlaczego Pattie? To nie jest rodzina.
- Ale przyjaciółka owszem. To jak rodzina...
- Ohhh Boże mamo. Ty wiesz że ja się nienawidzę z Justinem. Chcesz żeby to wesele było jedną wielką katastrofą? My nie możemy usiedzieć razem w szkole a co dopiero na jednym placu oddaleni od siebie o kilka metrów.
- Nie będzie katastrofą, ponieważ ty o to zadbasz.
- Błagam cię. Myślisz że to ode mnie zależy?
- Tak, a teraz migiem po krzesełka. - na te słowa z moich ust wydobyło się ciche warknięcie, po czym ruszyłam do piwnicy.
Po kolei nosiłam krzesła patrząc jak wynajęci ludzie dopinają wszystko na ostatni guzik. Widok był zniewalający. Sama chciałabym mieć takie wesele... Trzeba przyznać że fajnie jest mieć "tate" architekta.
Po niedługiej chwili uznałam że czas się szykować. Weszłam z powrotem na górę i zaczęłam zajmować się moimi włosami. Grubymi, rudymi, długimi włosami... To cud jeżeli wyjdzie na nich jakakolwiek fryzura... Zabrałam się za ich mycie, a potem delikatnie je podsuszyłam, następnie zakręcając je na papiloty o dużej średnicy po czym zaczęłam suszyć je do końca. Postanowiłam zostawić je do wyjścia i zaczęłam ubierać żółtą sukienkę  sięgającą do kolan. Laura miała mieć taki sam fason tylko koloru pomarańczowego. Tak samo miało być na weselu, ja zakładam czarno-różową sukienkę, a ona czarno-zieloną. Otworzyłam szafę i spojrzałam na jej dno. Leżały tam żółte szpilki na platformie. Założyłam je i usiadłam przed toaletką. Zaczęłam robić sobie delikatny makijaż jedynie mocniej podkreślając oczy i uwydatniając usta. Zadowolona z efektu zerknęłam na zegarek. Zbliżała się 10, więc zeszłam na dół. Była tam mama, Diana i kosmetyczka, która właśnie kończyła robić makijaż pannie młodej. Diana tak jak się umówiłyśmy kilka dni wcześniej miała taką samą sukienkę jak ja tylko w kolorze pomarańczowym i do tego pomarańczowe szpilki na platformie . Ku mojemu zdziwieniu również miała na głowie papiloty.
- Ładnie wyglądasz siostrzyczko - stwierdziłam z uśmiechem podkreślając słowo "siostrzyczko"
- Ty też niczego sobie - zaczęłyśmy się śmiać jak głupie. - okej starczy bo mi tapeta odpadnie... - wybuchłyśmy jeszcze większym śmiechem.
- Widzę że ktoś już opróżnił przynajmniej jedną butelkę szampana...- zaśmiała się kosmetyczka.
- No wie pani co?! - stwierdziłam oburzona - Ja nie pijam takiego badziewia - teraz wszystkie w czwórkę pękałyśmy ze śmiechu.
- To ty pijesz...? - spytała moja mama z uniesioną brwią zaraz po tym jak się uspokoiłyśmy.
- Yyyyy... to ja już może pójdę ściągnąć papiloty... - wykręciłam się i zniknęłam w swoim pokoju.


  Czas leciał strasznie szybko. Nim się obejrzałam moja mama i "tata" powiedzieli sobie sakramentalne "tak". Wszyscy zaczęli zjeżdżać się do naszego domu. Nie zabrakło cioci Bethy, wujka Greg'a i oczywiście dziadków. Wszystko byłoby wspaniale gdyby nie on. Rozmawiał z moimi kuzynkami (czyt. kolejnymi zdobyczami na jedną noc). Wzruszyłam ramionami i poszłam witać się z moją nową częścią rodziny. Poznałam moich nowych "dziadków", "wujków" i "kuzynów". Każdy chciał ze mną pogadać więc bardzo szybko zrobiło się ciemno. Jak dotąd obyło się bez rozmowy z panem "wielkie ego". Przeszłam się na tyły domu gdzie był wielki basen i kilka leżaków oświetlonych lampami, które dodawały nastroju. Ściągnęłam szpilki i ułożyłam się na jednym z nich. Nawet tu było kilka osób, którzy nawet do tego stopnia poczuli się jak w domu że spędzali wieczór w basenie.
- Margaret?! - usłyszałam czyjś głos nade mną.
- Katty? Emma? Kim?! - krzyknęłam z entuzjazmem i rzuciłam się na nie.
- Ale ty się zmieniłaś... Już nie masz tych okularów, aparatu... i w ogóle inaczej się ubierasz... - paplała największa papla w rodzinie - Emma.
- Ale włosy dalej masz te same... No może troszkę dłuższe i bardziej zadbane. - Katty.
- Wyglądasz sexyy - krzyknęła Kim po czy znowu mocno mnie przytuliły.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Wiesz może kto to jest...? - zaciekawiona Emm wskazała mi Justina.
- Sąsiad...
- Tylko tyle?! Myślałyśmy że powiesz coś więcej, np. że top twój chłopak, mąż a może nawet ojciec twoich dzieci..? - Na słowa Katt zakrztusiłam się powietrzem.
- Ahahahaahahahahahahahahah W ŻYCIU. Nienawidzę go bardziej niż siebie samej.
- Aaaa no to grubsza sprawa. W takim razie wolny...? - Emma uśmiechnęła się w jego kierunku.
- Tak ale radzę nie korzystać. - uśmiechnęłam się blado. - No to opowiadajcie co u was.
- Dobry wieczór - Podszedł do nas Justin
- Hej - uśmiechnęły się wszystkie trzy na co westchnęłam i założyłam ręce na piersi.
- Emm, to jak? Przespacerujemy się razem?
- Jasne - pisnęła moja kuzynka.
- Nie. - odpowiedziałam twardo kiedy chwycił ją za rękę.
- Co...? - Spytał zmieszany.
- Ona nigdzie z tobą nie pójdzie - chwyciłam ją za drugą rękę i pociągnęłam w moją stronę.
- A to dlaczego? - uśmiechnął się głupio.
- Po prostu nie! Jak chcesz pobzykać to idź do burdelu a nie na wesele! - krzyknęłam na co resztka ludzi która przebywała po tej części domu spojrzeli na mnie ze zdziwieniem i wycofała się wiedząc że będzie awantura. No tak.. Córeczka pani Davies mówi o pieprzeniu na jej własnym weselu. Geniusz to ja mam chyba wrodzony. Spojrzałam jeszcze raz na pana wielkie ego, który aż się pienił ale próbował to zamaskować.
- Nie wiem kim jesteś, ale może trochę grzeczniej, co..? - puścił Emme, która cofnęła się do reszty kuzynek po czym mocno chwycił mnie za ramie. Poczułam od niego alkohol.
- Pieprz się - splunęłam mu w twarz.
- Więc tak pogrywasz? - Ścisnął moją drugą rękę i zaczął mnie cofać. Olśniło mnie że zaraz za mną jest basen.
- Puść mnie! Do jasnej cholery...! Justin! - pisnęłam po czym poczułam że za mną nie ma już kafelek, tylko przepaść do głębokiego basenu z chłodną wodą. Wiedziałam że nic mi nie pomoże więc chwyciłam go za koszulę, odskoczyłam i pociągnęłam za sobą do basenu.
- Meg!! - usłyszałam głos Diany. Ona jako jedyna wiedziała że nie umiem pływać. Z niewiadomych przyczyn chwycił mnie skurcz i skuliłam się z bólu co zaowocowało że znalazłam się pod taflą wody. Zapomniałam chwycić powietrza a w moich płucach poczułam nieprzyjemny skurcz w płucach. Z bólu zachłysnęłam się wodą i zaczęłam się dusić. Wiedziałam że zaraz będzie po mnie.


*Perspektywa Justina*

- Po prostu nie! Jak chcesz pobzykać to idź do burdelu, a nie na wesele! - krzyknęła, przez co kilkoro ludzi się na nas dziwnie spojrzało i wycofało z powrotem do ogrodu. Wypite procenty zaczęły działać i straciłem nad sobą kontrolę.
- Nie wiem kim jesteś, ale może trochę grzeczniej, co...? - wysyczałem na co ona prychnęła. Irytowała mnie ta laska.
- Pieprz się - syknęła, plując mi na twarz. Wtedy dziewczyna przegięła pałkę. Chciała wojny, to będzie ją miała.
- Więc tak pogrywasz? - chwyciłem ją na drugą rękę i zacząłem pchać to basenu.
- Puść mnie! Do jasnej cholery...! Justin! - pisnęła. Kiedy byliśmy już nad wodą chwyciła mnie za koszulkę i odskoczyła do basenu, przez co poleciałem razem z nią. Nie taki był plan ale przynajmniej w ciepły dzień się trochę orzeźwiłem.
- Meg!! - krzyknęła jakaś blondynka przerażonym głosem po czym wskoczyła do basenu. Coś mi się zdawało że to była Diana, siostra Alvina. Chwila... Meg?! Cholera jasna to Margaret Davies?! Moja sąsiadka?! To niemożliwe... Alvin wygląda inaczej... ma ciemnozielone oczy, okulary, aparat na zębach, rude włosy... Chwila wstecz. Rude włosy + zielone oczy?! Kurwa mać! - otrzeźwiałem i zanurkowałem po dziewczynę, która dość długo nie wypływała na powierzchnię. Pod wodą leżała mała, zgrabna osóbka, której oczy były zamknięte a włosy unosiły się jej na wszystkie możliwe strony w okół twarzy. Bez namysłu chwyciłem ją w pasie i wyciągnąłem na powierzchnię, akurat w tym momencie kiedy podpłynęła jej przyrodnia siostra.
Spojrzała na nią, na dziewczyny, które stały za mną ale kompletnie o nich zapomniałem i dopiero na mnie ale już z mordem wypisanym na twarzy po czym sprzedała mi plaskacza w twarz.
- Yyy... tak, należało mi się. - przytaknąłem i położyłem dziewczynę na kafelkach by podciągnąć się na rękach i wyjść z basenu.
 Dziewczyna nie ruszała się, nie oddychała i była strasznie blada. Diana nie tracąc chwili zrobiła jej masaż serca i sztuczne oddychanie.
- Meg! Margaret, otwórz oczy! Meggie, masz otworzyć oczy, natychmiast! - krzyczała Diana a ja zacząłem panikować, lecz nie okazywałem tego. Rudowłosa nie ruszała się w dalszym ciągu a mi zaczęło się robić duszno. W pewnym momencie usłyszałem głośny kaszel.


*Perspektywa Margaret*

 Myślałam, że to koniec i wreszcie będę miała święty spokój z tym debilem, ale nie. Ktoś musiał mnie do jasnej cholery wyciągnąć z tej wody. Niespodziewanie usłyszałam że ktoś krzyczy moje imie. Zaczęłam się dusić wodą, która za wszelką cenę próbowała wydostać się z moich płuc by na jej miejsce mogło wejść powietrze. W głowie nadal mi szumiało od nadmiaru wody w uszach,  w nosie czułam zapach chloru a w płucach jego smak. Zrobiło mi się niedobrze.
Po krótkim czasie zabrałam się na otworzenie oczu. Struga światła lamp wdarła się do moich oczu, przez co musiałam je zmrużyć. Zobaczyłam nad sobą cztery postacie. Rozpoznałam w nich moją siostrę i kuzynki. Wreszcie wzięłam jeden porządny wdech w płuca, przez co znowu dopadł mnie kaszel.
Kiedy już się ogarnęłam podniosłam się z podłogi i usiadłam na leżaku. Zaczęłam się rozglądać, i przyzwyczajać zamglone oczy do obrazu, przez co coś zauważyłam, a mianowicie kogoś. Stał oparty o mur i patrzył się w jeden martwy punkt. Nieoczekiwanie spojrzał na mnie, posłał mi wredne spojrzenie i dołączył do reszty bawiących się ludzi. W tym momencie poczułam do niego jeszcze większą nienawiść.

~*~
No hej :)
Jestem z opóźnionym rozdziałem, ale jestem :P
Był napisany już dwa dni temu ale nie umiałam się zebrać żeby go dodać.
Mam nadzieję że się spodoba. :)

Obserwację, ze względów etycznych przeniosłam na sam dół xD
Potem pomyślę gdzie ją wcisnąć.
Do następnego :))

2 komentarze:

  1. Justin to świnia. Rozdział jest genialny i nie mogę doczekać się NN ♥ ♥ ♥
    I bardzo dziękuję za komentarz na moim blogu

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy NN ? Nie mogę się doczekać i dziękuję za ten komentarz na moim blogu i jak chcesz to zajrzyj na 7 rozdział doyoulovemejustin.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń