Kiedy tylko przypomnę sobie te wszystkie dni spędzone z ojcem po tym kiedy mama odeszła przechodzą po mnie ciarki. Nie wyrabiałam psychicznie. Były takie chwile kiedy chciałam umrzeć. Wtedy moją przyjaciółką była żyletka. Zawsze cierpiał lewy nadgarstek, lecz nikt o tym nie wie. Wszyscy wiedzą że kochałam się w różnorodnych bransoletkach, dlatego nikt nie domyśla się co pod nimi ukrywam. No tak... Żyletka. Ciekawe czy jest jeszcze na swoim miejscu? Położyłam łańcuszek na łóżku i podeszłam do toaletki. Wyjęłam małe czarne pudełeczko w którym był pierścionek. Wyciągnęłam poduszeczkę wraz z pierścionkiem by ujrzeć srebrny kawałek metalu. Niepewnie chwyciłam go w palce a pudełko odłożyłam na szafkę po czym usiadłam na łóżku. Obracałam ją w palcach i przyglądałam się kilku zaschniętym kroplom krwi, które pozostały po ostatnim cięciu. Dobrze pamiętam kiedy to zrobiłam. Nie dawałam rady po ostatniej kłótni z ojcem. Wtedy pobił mnie po raz ostatni. Zrobiłam dwa mocne cięcia dla otuchy i zadzwoniłam po mame. Była zdziwiona ale nie zwracałam na to uwagi. Chciałam tylko znów poczuć się bezpieczną.
Chwyciłam łańcuszek Chris'a w lewą dłoń, zamknęłam oczy i przejechałam kawałkiem zimnego i ostrego metalu po nadgarstku. Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się na widok kropel krwi, które wydostały się spod mojej skóry. Zrobiłam jeszcze jedno nacięcie i odłożyłam żyletkę po czym założyłam na szyje po raz pierwszy łańcuszek mojego brata.
- Miej go na szczęście. Jakby coś się nie daj Boże stało, ja zawsze będę z tobą. I wież mi, chcę abyś go nosiła. W końcu jesteś moją małą brzydulą... - Słowa mojego brata odbiły się echem w mojej głowie. Skuliłam się na łóżku i słysząc je cały czas zasnęłam.
Kiedy się obudziłam było po 15. Przeciągnęłam się leniwie, lecz coś zaszczypiało mnie w nadgarstku. No tak... Rana. Poczłapałam do łazienki i spojrzałam w lustro. Prawie krzyknęłam kiedy zobaczyłam swoje odbicie. Byłam cała czerwona, popuchnięta, rozkopana i zasmarkana. Kichnęłam na potwierdzenie słowa zasmarkana przez co wyglądałam jeszcze gorzej. Szybko przemyłam twarz wodą z mydłem i rozczesałam włosy. Po tym zabiegu wyglądałam już troszkę lepiej. Spojrzałam na swoją rękę całą we krwi. Z westchnięciem obmyłam ją czystą ciepłą wodą, wytarłam ręce w ręcznik i wyszłam z łazienki. Spojrzałam na bajzel który po sobie zostawiłam i zachciało mi się rzygać. Zabrałam sie za składanie ubrań, następnie za układanie książek, zeszytów i innych takich dupereli. Kiedy już wszystko poukładałam podeszłam do łóżka by spojrzeć na telefon. Jedyną wiadomością jaka widniała na wyświetlaczu była wiadomość od operatora. Położyłam go na miejsce i zeszłam na dół. Ludności brak = cola. Wzięłam jedną puszkę i wróciłam na górę. Założyłam łososiową bluzke, czarne spodenki, zwykłe trampki i oczywiście bransoletka na lewą rękę. Oczy nadal miałam spuchnięte więc założyłam okulary. Na dworze świeciło słońce więc nie będę wyglądać idiotycznie. Wzięłam moją czarną młodzieżową torbę po czym zeszłam na dół, gdzie krzątała się Diana.
- Czyś ty zgłupiała?! Gdzie byłaś?
- Nie ważne...
- Co z tobą nie tak...? - załamała ręce i pokręciła głową z niedowierzaniem. - Meg, co sie dzieje? - spytała poważnie.
- A co ma sie dziać?
- Skąd masz ten łańcuszek?
- Co to w ogóle za przesłuchanie?! Do gazety napisz że coś sie ze mną dzieje! Może śledczy się zainteresują i ci pomogą.. - wyminęłam ją i wyszłam z domu.
Mam dość. Nie mogę mieć nawet chwili spokoju?! Ruszyłam przed siebie, nie wiedząc nawet dokąd zmierzam.
*Perspektywa Diany*
Wyszła trzaskając drzwiami. Nigdy taka nie była. Właściwie to... Była taka ale po powrocie od ojca. Jej stan psychiczny był tragiczny. Była wtedy na skraju załamania. Dopiero po dwóch miesiącach było troche lepiej ale dalej tak jakby bała sie ludzi. Nie potrafiła zrozumieć że zamierzamy jej pomóc i bała się najmniejszego ruchu z naszej strony. Kiedy oswoiła się z sytuacją zaczęła wychodzić z domu, nie mówiła gdzie wychodzi, z kim a nawet o której wróci. Zauważyliśmy że lepiej się czuła po takim spacerze więc nie mięliśmy nic przeciwko. dopiero po poł roku zaczęła wracać do jak to jej mama uznała "normalności" Widocznie potrzebowała odetchnąć, coś ją przerosło i dlatego znowu powróciła zagubiona Margaret. Dawno jej takiej nie widziałam. Nie wiem czemu ale w trakcie rozmyśleń doszłam pod drzwi pokoju Meg. Wiedziałam że nie powinnam ale ciekawość wzięła górę i uchyliłam drzwi. W pokoju było czysto, aż za czysto. Podeszłam do toaletki i spojrzałam na przypięte do niej zdjęcia. Ona naprawdę musiała kochać swojego brata. Westchnęłam delikatnie i wzięłam jedno z nich i odwróciłam. Czarnym długopisem było nabazgrane 2008. Zdjęcie było zrobione pięć lat temu. Było takie kolorowe że aż uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Odkąd poznałam Meg najczęściej ubierała się na czarno, a tu proszę. Sukieneczka do kolan w ciapki i żółte balerinki. Odłożyłam je na miejsce i spojrzałam w dół. To co tam zobaczyłam zamroziło mnie na dobre 10 sekund. Na blacie toaletki było kilka kropel krwi, które po kilku centymetrach zamieniły się w mały strumyczek. Spojrzałam na szufladkę na której też było kilka kropel czerwonej cieczy. Delikatnie wysunęłam szufladkę i zaczęłam w niej grzebać. Znalazłam tam czarne pudełeczko na biżuterię. Na początku wszystko było okej do puki nie zauważyłam że poduszka w której osadzony był pierścionek była odwrócona do góry nogami, jakby ktoś na szybko próbował coś schować. Wyjęłam kremową poduszeczkę i przyłożyłam drżącą dłoń do ust. Moim oczom ukazał się cienki kawałek metalu cały oblepiony krwią. To nie mogła być prawda. Meg nie mogła się ciąć. To nie było w jej stylu. Nawet nigdy nie widziałam ja jej dłoniach ani jednego nacięcia. Coś czuję że będę musiała sobie z nią poważnie porozmawiać, nawet jeśli będzie chciała wyrzucić mnie z pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam się bezmyślnie patrzeć w ścianę naprzeciwko mnie.
*Perspektywa Margaret*
Właśnie wracałam do domu kiedy ktoś mnie zaczepił.
- Przepraszam - do moich uszu dobiegł dziewczęcy, bardzo przyjemny głos.
- Słucham? - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Moje samopoczucie było w lepszym stanie więc mogłam przemóc się na lekki uśmiech.
- Nie wiesz może gdzie jest ulica dorset?
- Jasne, że wiem. W końcu tam mieszkam... - powiedziałam lekko zmieszana.
- Wiesz, wyszłam na mały spacer w celu rozpoznania okolicy i jakoś się zgubiłam...
- Mogę cię tam zaprowadzić jeśli chcesz - uśmiechnęłam się.
- Jasne - posłała mi niepewny uśmiech.- Jestem Elena.
- Umm Margaret - podałam jej rękę lekko niepewnie.
- Ładnie tutaj. Mogę się przyzwyczaić.
- Kiedy się tu przeprowadziłaś?
- Wczoraj wieczorem. Była dość głośna balanga u sąsiadów. Mieszkam kilka domów dalej ale i tak było lekko za głośno. - na jej twarzy pojawił się grymas
- Przepraszam.
- Za co?
- To u mnie. Umm.. Miałam wesele - przełknęłam ślinę.
- Ty?!
- Nie! Nie w tym sensie! Moja mama pobrała się drugi raz.
- Aha, a co z tatą? - na te słowa lekko się spięłam.
- Możemy o tym nie rozmawiać..?
- Jasne, przepraszam.
Doszłyśmy wolnym krokiem pod mój dom. Dowiedziałam się dużo ciekawych rzeczy, na przykład to że pełne imię Eleny to Eleanor Marie Scott i mieszka dokładnie pięć domów ode mnie. To miła dziewczyna ale dalej nie jestem co do niej przekonana. Nie wiem co jest z nią nie tak ale podejrzewam że mam po prostu uprzedzenie do nowo poznanych osób. Weszłam do domu i zmęczonym krokiem poszłam w stronę swojego pokoju. Ten spacer naprawdę dobrze mi zrobił. Otwarłam drzwi i zamarłam na to co tam zobaczyłam.
- Diana...?
- Co to jest?! - krzyknęła na co odruchowo upuściłam swoją torbę.
~*~
Nowa bohaterka z zakładce Bohaterowie.Najmocniej przepraszam za opóźnienie. Miałam dużo weny i nadal mam ale nie miałam w ogóle czau pisać. Mam nadzieję że mi wybaczycie.
A więc Meg się tnie. Zobaczymy co powie Dianie i jak usprawiedliwi swoją głupotę. Od razu mówię że ten blog będzie nietypowy, bo mam taki na niego pomysł jakiego jeszcze w żadnym FF nie było :) Mam nadzieję że jeszcze w tym miesiącu dodam chociaż jeden dział, bo nie wiem jak to z nauką będzie w październiku. 3 klasa to jednak nie radość... Do kwietnia musimy przerobić cały materiał. Aż rzygać mi się chce jak o tym pomyślę.
Mam nadzieję że aż taki zły ten rozdzialik nie jest. Czekam na jakieś komentarze. :3
Do następnego :3 <3
Biedna Meg, strasznie mi jej szkoda. :c I nie wiem, jak zareaguje Diana na to, że Margaret się tnie. ;/ Ja bym się wkurzyła. -.- No i Elena... Mam nadzieję, że dziewczyny się zakumplują. :3 Rozdział fantastyczny. :* Przejrzałam zakładkę i chłopak Diany jest całkiem całkiem.^^ Haha,ogarniam się już :D Życzę dalszego powodzenia z nauką. :) I czekam na rozdział! :D Do następnego.♥
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do nagrody Liebster Award! Gratuluję! :* Więcej info ----> http://thewantedstoryyy.blogspot.com/2014/03/rozdzia102.html
OdpowiedzUsuń